Przeskocz do treści

Recenzja filmu – „Czwarty stopień” („The Fourth Kind”)

2 kwietnia, 2011

Przyznaję się bez bicia, jeszcze kilka lat temu podniecałem się na myśl o kolejnym odcinku „Z Archiwum X”, mocno interesowałem się tematyką UFO i tak dalej. Mimo wszystko ciągle w jakimś tam stopniu mnie to ciekawi, więc gdy usłyszałem o filmie „Czwarty Stopień”, który ponoć „oparto na faktach”, postanowiłem się mu przyjrzeć. Olatunde Osunsanmi, który jest zarówno scenarzystą jak i reżyserem, skorzystał ze znanego od czasów „Blair Witch Project” pomysłu na „urealnienie” swojego dzieła. Właściwie od początku, wmawia się nam, jakoby wydarzenia przedstawione w tym filmie miały miejsce w rzeczywistości. Już w pierwszej scenie, Milla Jovovich wcielająca się w główną rolę – Abbey Tyler, kobietę, która przeżyła spotkanie z „nimi” – opowiada nam, że wszystkie przedstawione wydarzenia faktycznie miały miejsce, a dodatkowo wspomina o wzbogaceniu filmu „materiałami archiwalnymi”, czyli po prostu prawdziwymi nagraniami z sesji Abbey i podobnymi. Początek zapowiadał całkiem niezły film, ba, do tego oparty na faktach – niczego nie podejrzewając, z wypiekami na twarzy i talerzu wziąłem się za oglądanie.

Akcję osadzono na Alasce, w miejscowości Nome. Dzieją się tu dziwne rzeczy, bez wieści giną ludzie, a mąż Abbey zostaje zamordowany w tajemniczych okolicznościach. Tyler jest psychologiem, przy okazji prowadzenia sesji z mieszkańcami odkrywa pewien wzorzec, widzi powiązania i podobne symptomy u różnych pacjentów. Co najgorsze, u siebie też je zauważa, a do tego całość zaczyna się w pewien sposób łączyć z morderstwem jej męża…

Zgodnie z tym, co zapowiada pani Jovovich na początku – wiele razy w filmie używane są „nagrania archiwalne”. Najczęściej wygląda to w ten sposób, że obraz dzieli się na pół, gdzie z jednej strony widzimy „oryginalne wydarzenia”, nagrane amatorską kamerą, a z drugiej „rekonstrukcję”. Rozumiem, co twórcy chcieli osiągnąć stosując taki efekt, pragnęli pogłębić „realizm” przedstawionych wydarzeń. Ale moim zdaniem – wygląda to dziwnie i niepotrzebnie rozprasza. Już lepiej, gdyby pan Osunsanmi zdecydował się cały film zrealizować w formie „dokumentu”. Dodatkowo, właściwie po jednym czy dwóch takich split screen’ach zacząłem coś podejrzewać. Często synchronizacja oryginału z filmem była po prostu zbyt dobra… A zauważyłem to już w 1/3 seansu. Potem było tylko gorzej. Fakty są takie, że cała ta historia o prawdziwych wydarzeniach to bujda, zwykły paradokument i sądzę, że każdy średnio-inteligentny widz zrozumie to najpóźniej w połowie seansu. Co bardzo psuje przyjemność z oglądania. Gdy człowiek myśli „oparte na faktach”, jakoś łatwiej mu przełknąć taką sobie konstrukcję fabularną, ale gdy czar pryska, czuje się normalnie w świecie oszukany. Zostaje tylko śmieszny miszmasz „Egzorcysty”, „Paranormal Activity” oraz mało ambitnego filmu sci-fi.

Jak zwykle przy recenzji filmu, wypadałoby wspomnieć o aktorstwie… Cóż, raczej niema co spodziewać się cudów. Przyznaję – Milla poradziła sobie całkiem nieźle, podobnie z Will’em Patton ’em – grający rolę szeryfa aktor spisał się przyzwoicie. Reszta natomiast… bardzo średnio. Wprawdzie nie było aktora, którego gra totalnie odrzuciłaby mnie od filmu, jednakże spodziewałem się czegoś więcej. Aha, aktorka grająca w „paradokumentalnej” części odtwarza swoją rolę bardzo dobrze, ale efekt psuje to co w późniejszej części filmu kazano jej odgrywać, to znaczy – trudno po prostu uwierzyć, że to co mówi i przeżywa jest prawdziwe, lecz to bardziej wina scenarzysty, niż aktorki.

Nie oczekiwałem genialnego dzieła, a porządnego filmu, który zwróciłby uwagę typowego człowieka na dziwne wydarzenia, jakie zdarzają się w milionach miejsc na całym świecie. A dostałem zakłamaną historyjkę. To całe oszukiwanie widza miało na celu tylko zwiększenie oglądalności. Jak wspomniałem wcześniej – do pewnego momentu ogląda się całkiem dobrze, potem jest po prostu źle. A człowiek dociera do napisów końcowych, tylko żywiąc nadzieję, że w jakiś sposób zostanie jeszcze zaskoczony. Niestety, nic takiego niema miejsca. Czy warto? Moim zdaniem – nie. Ani to straszne, ani śmieszne, nawet nie trzyma w napięciu. O ile pragniesz tylko spędzić jakoś wieczór i nie masz nic do roboty, ok, można obejrzeć. Jeśli jednak naprawdę interesują Cię zagadnienia UFO, porwań czy tym podobnych tajemnic, poszukaj relacji na własną rękę, są ich tysiące. Bo „Czwarty Stopień” jest tylko prostą rozrywką, niczym więcej. Nie mogę go pozytywnie ocenić. Nie w momencie, gdy twórcy jawnie robią ze mnie idiotę.

Tytuł : „The Fourth Kind”  (Polski : „Czwarty stopień”)
Gatunek
: thriller, sci-fi, paradokument
Reżyser
: Olatunde Osunsanmi
Premiera : 2 lipca 2010 (Polska) ; 24 października 2009 (Świat)
Dystrybutor :  Best Film

From → Filmy

11 Komentarzy
  1. Świetna recenzja, naprawdę super. Ja nie jestem zbytnim fanem UFO i tym podobnych, ale najlepszy film jaki oglądałem o kosmitach to Men in Black :)
    PS: Jeżeli chcesz filmu dokumentnego na faktach o kosmitach włącz National Geographic lub Discovery Science, tam jest tego full.

    • Hehe, dokładnie to samo mi dziś powiedział kumpel, jak pojawił się temat kosmitów :) (że „Men in Black” najlepszy jest ;)). A o dokumentalnych wiem, jest jeden szkopuł niestety. Przez jakiś czas naprawdę dużo oglądałem Discovery Science i tak naprawdę większość filmów dokumentalnych o takich zagadnieniach się po prostu powtarzała. Tzn, nakręcili sporo tego, ale nic nowego nie widywałem raczej. Ale w najbliższym czasie przyjrzę się temu, co nadają, coś ciekawego i nowego może się znajdzie.

  2. A ja się w sumie nie zgodzę. Recenzja napisana dobrze, ale z opinią się nie zgodzę, bo mnie film wbił osobiście w krzesło. Niby wiedziałem, że to trochę zmyślone, ale nie oburzałem się, dałem się ponieść. A ponieważ w tym horrorze nie było przesadnego gore, zaplusował u mnie.
    I w sumie myśl ,,a gdyby to była prawda?”. To coś na końcu (SPOILER)
    ,,I am God!” – daje wiele do wyobraźni. Mi się film bardzo podobał osobiście.

    • Powiem, że właściwie to nie rozumiem czemu mi się ten film nie spodobał. Lubiane przeze mnie klimaty, tajemniczość i tak dalej… Jak kiedyś w wypożyczalni się przypadkiem znajdę, to pewnie wypożyczę i obejrzę raz jeszcze. Ale póki co, zdania nie zmienię.

  3. EKHM. Gdzie są wpisy?

  4. kpw5 permalink

    CO nie piszesz? ;p

  5. Cedrik, kpw5 – a jakoś tak wyszło ;) Mam nadzieję teraz się „ogarnąć” i w miarę regularnie aktualizować bloga, bo inaczej to trochę nie ma sensu.

  6. This is definitely among the most fascinating websites I’ve seen. It’s so easy to assume
    you’ve seen it all, but there’s truly still some
    great things on the internet, and I feel your place is certainly on the short list!

  7. Hi everyone, it’s my first visit at this web page, and post is genuinely fruitful in support of me, keep up posting these articles or reviews.

  8. I seldom leave comments, however i did a few searching and wound up here Recenzja
    filmu – Czwarty stopień (The Fourth Kind) | Steal
    This Blog. And I actually do have 2 questions for you if it’s allright. Could it be simply me or does it seem like a few of the responses look like coming from brain dead visitors? :-P And, if you are writing at additional social sites, I’d like to follow
    anything fresh you have to post. Would you list of the complete
    urls of all your social pages like your twitter feed, Facebook page or linkedin profile?

  9. You could certainly see your skills within the work you write.
    The world hopes for more passionate writers such as you who are not afraid to mention how
    they believe. At all times follow your heart.

Dodaj komentarz