Przeskocz do treści

Recenzje niespełnionego rezonera – „Kevin sam w domu”.

18 grudnia, 2012

okładka

Liczna rodzina McCallisterów postanowiła spędzić święta w nietuzinkowy sposób – we Francji. Niestety, jak to w życiu bywa, w dzień wyjazdu nieomal spóźnili się na samolot. Familia w pośpiechu wyruszyła na lotnisko. Jak się okazuje, zapomnieli zabrać ze sobą najmłodszego mieszkańca domu, Kevina(w tej roli Macaulay Culkin). Biorąc pod uwagę późniejsze wydarzenia śmiem twierdzić, że zrobili to umyślnie, z planem zostawienia tego małego zwyrodnialca samego. Najpewniej bez zamiaru powrotu. Kiedykolwiek.

Kevin to z pozoru milusiński cherubinek, co najwyżej drobny psotnik, jak każdy w jego wieku. Ten 8-letni chłopaczek o jasnych włosach wydaje się uosobieniem „słodkości”. Prawda jest jednak okrutna, najmłodszy McCallister to niezrównoważony psychicznie wykolejeniec, najgorszy koszmar dorosłych, na widok którego „Super Niania” uciekałaby w podskokach. O ile przeżyłaby tę konfrontację.

Jak w każdym filmie familijnym, nie może zabraknąć...

Jak w każdym filmie familijnym, nie mogło zabraknąć…

Początkowo jeszcze nie jest tak źle, chłopak próbuje poradzić sobie sam, pozostawiony przez rodziców na pastwę losu. Sprytnie pogrywa z widzem, zdobywając jego sympatię. Oglądającemu zaczyna być żal młokosa, przez to widząc przerażające, przechodzące ludzkie pojęcie rzeczy, które potem dzieją się w filmie, wydają się one tylko dziecięcą zabawą, niewinnym żartem. Lecz nie ze mną te numery. Mój bystry umysł przejrzał grę psychologiczną małego zbrodniarza. W mig pojąłem jak bezczelnie wodzi mnie za nos reżyser tego obrzydliwego, odpychającego i przepełnionego przemocą „dzieła”. Pod przykrywką familijnego, bożonarodzeniowego kina serwuje nam pierwszy w historii film gore dla całej rodziny. W ten sposób twórcy dotarli ze swoimi narkotycznymi wizjami przemocy do niesamowicie szerokiego grona osób. Czy naprawdę nikt nie zauważył, że ten puszczany właściwie w każde święta film ma zmylić nasz osąd? Ma znieczulić nas na ludzkie cierpienie, na przemoc, na przekraczające normy społecznie zachowania?

Pierwszy raz niepokojące działania Kevina widzimy w momencie, gdy zamawia pizzę. Dostawca – młody, niewinny nastolatek wykonujący tylko swoją niewdzięczną pracę, podchodzi pod drzwi, gdy nagle słyszy wulgarną i niegrzeczną odzywkę. Jak widzimy, jest to tylko „żarcik” McCallistera. Puszcza urywki gangsterskiego filmu, opowiadającego rzecz jasna o porachunkach mafijnych. Następnie słychać kolejny puszczony przez żartownisia fragment, sugerujący opryskliwą odmowę zapłaty za dostarczony pokarm. Kevin łaskawie rzuca kilka banknotów nastolatkowi, a następnie puszcza kolejny fragment – „Reszty nie trzeba, ty nędzna szujo, masz 10 sekund, by wziąć stąd swój parszywy tyłek i wynieść się z mojego domu. Inaczej właduję w ciebie cały magazynek”. Potem słychać strzały. Dostawca w panice i przerażeniu ucieka z terenu posiadłości, a następnie z piskiem opon odjeżdża. Doprawdy, przednie żarty. Co jeśli ten młodzieniec miałby problemy z sercem? Albo jeśli byłby niezwykle nerwowy i wrażliwy? Mógłby dostać zawału mięśnia sercowego albo ataku padaczki. W akompaniamencie głośnego śmiechu chorego z agresji dziecka zwijałby się w konwulsjach na śniegu. Boki zrywać.

Wizerunek dręczyciela.

Wizerunek dręczyciela.

Lecz to dopiero początek, naszego brutala stać na wiele więcej. Nieszczęśliwie złożyło się, że dwójka złodziei – Marv(Daniel Stern) i Harry(Joe Pesci) upatrzyli sobie dom McCallisterów na cel kolejnego włamania. To zwykli ludzie, jak ja czy Ty. Zmuszeni przez trudną sytuację finansową, prawdopodobnie mający też za sobą niezwykle ciężkie dzieciństwo, starają się radzić sobie na swój sposób. Na początku nie wiedzą jeszcze, że wchodząc na teren McCallisterów popełnili największy błąd swojego życia. Zamiast zrozumienia, rozmowy i próby przekonania o niesłuszności ich postępowania, bohater urządza sobie zabawę z ich życiem i zdrowiem. Bawi się w pana życia i śmierci.

Pierwsza poważniejsza konfrontacja ma miejsce, gdy Marv sprawdza, czy wybrany przez nich budynek rzeczywiście jest pusty. Kevin kolejny raz używa sprawdzonej sztuczki z puszczaniem fragmentu filmu, ale tym razem puszcza całą scenę rozmowy, by wyglądało na to, że ktoś jest w domu. Dodatkowo odpala we wewnątrz petardy  symulujące wystrzały z broni palnej. Z perspektywy Marva wygląda to na morderstwo. Abstrahując od żenującego poziomu tego psikusa, ośmiolatek wykazał się nieprawdopodobnie wręcz nieodpowiedzialnym zachowaniem. Mogło dojść do pożaru! Ale oczywiście to nie ma dla niego żadnego znaczenia…

Kolejny "niewinny" żart Kevina.

Kolejny „niewinny” żart Kevina.

Nasi wzbudzający współczucie włamywacze postanowili głębiej zbadać sprawę. W końcu nie mogli tak po prostu zignorować morderstwa! Tymczasem Kevin przygotował „plan bitwy”, mający na celu eksterminację niechcianego w jego oczach elementu. Nienawidzące wszystkiego co żyje dziecko nie dość, że postanowiło zamienić swój dom w pole bitwy, to najeżyło prawie wszystkie pomieszczenia śmiertelnie niebezpiecznymi pułapkami. Prawdopodobnie właśnie na „Kevinie samym w domu” wzorowali się twórcy słynnej „Piły”. Kevin był pierwszym, który „chciał zagrać w grę”. Przy nim zagrywki Jigsawa są co najwyżej przedszkolną zabawą.

Czego tu nie ma! Od najprostszego oblania wodą schodów, nagrzanie klamki od drzwi grzałką, poprzez spadające na głowę żelazka, posmarowanie klejem schodów(na których przyczepiono również gwoździa), wypuszczenie niebezpiecznego, tropikalnego pająka, skończywszy na prowizorycznym miotaczu ognia(którego użył do spalenia włosów Harrego, który i tak za wiele ich nie miał…), pokruszonych bombkach, broni na kulki czy wreszcie zrzucaniu z kilku metrów na ziemię. Inwencja Kevina w tej kwestii jest przerażającego. W jakim chorym umyśle powstają takie poronione pomysły? Czy reżyser(Chris Columbus)i scenarzysta(John Hughes) są osobami zrównoważonymi psychicznie? Wątpię. Jakby mało było samego zastawiania pułapek, Harry i Marv zostali przeklęci – klątwą nieśmiertelności. Normalny człowiek już po wpadnięciu w jedną, czy dwie pułapkach zastawione w domu McCallisterów wylądowałaby w szpitalu, z ciężkimi obrażeniami, traumą i nikłą szansą na przeżycie. Jak widać osoby stojące za produkcją filmu chciały spełnić swoje chore żądze, tworząc współczesną wersję mitu o Prometeuszu. Niekończące się tortury, zmuszeni przez życie do kradzieży złodzieje nie zasługiwali na takie cierpienia. Przypaleni, obici, cierpiący męki panowie walczyli tylko o przetrwanie. Jak każda istota w przyrodzie, zamierzali walczyć o życie, wyeliminować źródło zagrożenia, chcieli przeżyć. Jednak spotkała ich tylko udręka.

Ośmiolatek okazał się głuchy na próby pertraktacji. Woli agresywne rozwiązania.

Ośmiolatek okazał się głuchy na próby pertraktacji. Woli agresywne rozwiązania.

Kevin nie potrzebował rodziny, film gra na uczuciach odbiorcy, tworząc efekt, jakby niepozorny aniołek był sam, przestraszony i zapędzony w kozi róg. W rzeczywistości jest odwrotnie. Culkin dobrze zagrał swoją rolę, psychopatycznego dręczyciela, który po każdym udanym ataku cieszy się z zadawanego cierpienia. Aktorzy odgrywający rolę ofiar poradzili sobie bardzo dobrze, zagrali sugestywnie. Oglądając aż cierpiałem razem z nimi. Natomiast co tyczy się rodziny ośmiolatka – główną postacią jest tu jego matka, grana przez Catherine O’Harę. Kapitalnie wcieliła się w kobietę nienawidzącą swojego syna, który jest „inny”, zły. W całej familii panowała zmowa milczenia na temat tego, że tak naprawdę wcale nie zapomnieli o Kevinie, a specjalnie go zostawili z nadzieją, że pozostawiony sam sobie będzie dążył do autodestrukcji. I ostatecznie ją osiągnie. Psychologiczny proces wyparcia poszedł tak daleko, że sama rodzicielka Kevina uwierzyła w tę zmyśloną historię przypadkowego pozostawienia dziecka i wyruszyła z powrotem do domu. Catherine spisała się świetnie. Dobra realizacja filmu, a także bardzo dobre aktorstwo nie zmienia faktu, iż jedynym celem tego widowiska jest ukazanie małego Antychrysta(podobny motyw był bodaj w „Omenie”) oraz serwowanie coraz to wymyślniejszych i brutalniejszych scen.

 

Straszne jest to, że tak paskudne, plugawe i bezbożne kino spotkało się z aprobatą społeczeństwa. Czyż granica dobrego smaku w przypadku „Home Alone” nie została wielokrotnie przekroczona? Jakby tego było mało, powstały kolejne części tej serii, gdzie autorzy popuszczają wodzy fantazji, zamieniając życie kolejnych osób w piekło. Pod przykrywką bożonarodzeniowego klimatu, wartości chrześcijańskich oraz atmosfery rodzinnej serwuje się nam przepełnione okropnościami sceny, promuje się postawę chorego z nienawiści dziecka. Właśnie z powodu takich „dzieł”(oczywiście swój udział mają również gry komputerowe oraz muzyka metalowa) dochodzi wśród dzieci i młodzieży do eskalacji przemocy. Kiedy przejrzymy na oczy?

 Tytuł : “Home Alone” (Polski :  “Kevin sam w domu”)
Gatunek
: czarna komedia, gore, thriller
Reżyser
: Chris Columbus
Premiera
: 25 grudnia 1992 (Polska) 10 listopada 1990 (świat)

From → Filmy, Humor

2 Komentarze
  1. 536thjfjdfg permalink

    Żałosne….

  2. Michał Stonawski permalink

    „Trochę inna recenzja”? ^^

    W sumie, jakby tak zrobić remake Kevina jako horror? To faktycznie „Piła” wysiada :>

Dodaj komentarz